Archiwalna relacja z wizyty Johna Zerzana w Polsce, w 2007 r. oraz wywiad, udzielony Agnieszce Marii Wasieczko i Januszowi Krawczykowi dla „Innego Świata” (nr 25, 2007).

JOHN ZERZAN W POLSCE

9 czerwca 2007 roku, w jednym z warszawskich klubów odbyło się spotkanie z amerykańskim anarchoprymitywistą, Johnem Zerzanem, autorem kilku książek i wielu artykułów opisujących m.in., charakter władzy, antyautorytaryzmu, społeczeństwo konsumpcyjne oraz wpływ rozwoju kapitalizmu i cywilizacji przemysłowej na alienację człowieka. Była to pierwsza wizyta Zerzana w Polsce. Jak przyznał, niewiele wie on o polskim społeczeństwie, ale wyraził nadzieję, że tutaj jego przemyślenia będą miały takie same znaczenie, jak w innych miejscach, które odwiedził. Kameralne spotkanie w niewielkim gronie zainteresowanych osób okazało się szansą do dyskusji na temat zgubnej roli technologii, konsumpcji, cywilizacji we współczesnym świecie oraz poszukiwania alternatyw i możliwości powrotu do społeczeństwa prymitywnego. Opublikowany poniżej wywiad, który John Zerzan zgodził się udzielić specjalnie dla “Innego Świata”, został przeprowadzony e-mailowo.

Na wstępie swego wykładu John Zerzan przedstawił założenia anarchoprymitywizmu oraz ruchu anty-cywilizacyjnego. Punktem wyjścia stał się dla niego pogłębiający się kryzys, dotykający praktycznie wszystkie dziedziny życia. Przywołał on tragiczny wypadek, do którego doszło w kwietniu br. na Politechnice w Virginii, na której zabitych zostało 39 osób. Tego typu patologiczne wydarzenia mają miejsce coraz częściej zwłaszcza w zaawansowanych cywilizacyjnie społeczeństwach. Jednak nie chodzi tylko o masowe zabójstwa, czy samobójstwa, ale i o inne zjawiska, które świadczą o tym, że mamy do czynienia z rozkładem kultury. Państwa zaawansowane, tj. USA, Japonia zdają się pokazywać te cechy w najwyższym stopniu. Takie zjawiska, jak zabijanie dzieci przez rodziców, ale także tak dziwne, które zdają się nie mieć żadnego, logicznego wytłumaczenia, jak choćby osoby, które w Japonii zamykają się w pomieszczeniach i nie spotykają z innymi przez 25-30 lat. Przy okazji można tu zauważyć, że USA i Japonia są tu najbardziej postmodernistycznymi i najbardziej zaawansowanymi technicznie społeczeństwami. Widać tam wzrastający poziom stresu, niepokoju. Pojęcie tzw. nowoczesności kwestionuje wreszcie literatura, z której istnym zalewem mamy do czynienia.

W lipcu 2007 r., w Mexico City, stolicy Meksyku, odbyła się międzynarodowa, anarchistyczna konferencja, na którą został zaproszony Zerzan. W zaproszeniu była mowa o “milionach ofiar postępu i cywilizacji”. Jednak również miliony ludzi robią, co mogą, aby obronić człowieka i naszą planetę. Odrzucają oni integrację ze światem globalizacji, demokracji i jednolitego pluralizmu. To znaczenie się różni od bardzo długo głoszonego dyskursu lewicy. Wedle Zerzana możemy tutaj wrócić do czasów Oświecenia oraz jego idei, że wystarczy odejść od zabobonu i zacofania, by nastała era postępu i nauki. Jest ona również punktem wyjścia dla nowoczesności. Ale tak naprawdę oznacza ona społeczeństwo masowe oraz społeczeństwo industrialne. Walter Benjamin stwierdził, że społeczeństwo masowe polega na produkcji mas. Masowa produkcja oznacza również masową konsumpcję, kulturę i wszystkie inne masowe zjawiska. Już dawno dostrzeżono złą jakość społeczeństwa masowego. Marks myślał, że sprawi ona, iż się ono załamie, ale jakoś to nie nastąpiło. Być może nie ma sensu nazywać go społeczeństwem masowym, a raczej nowoczesnością lub społeczeństwem obywatelskim. Wiąże się z tym wiele problemów, np. co dzieje się ze społecznością, kiedy społeczeństwo masowe nadal się rozwija? Społeczeństwo obywatelskie staje się przeciwieństwem społeczności. Już Durkheim twierdził w XIX w., że rozwój społeczeństwa przemysłowego prowadzi do wzrostu samobójstw oraz szaleństw. Guy Debord zadał takie pytanie: jak to się dzieje, że działania społeczeństwa obywatelskiego stały się tak nieprzyjazne dla ludzkości i dla innych stworzeń?

Wiele miejsca w swym wykładzie John Zerzan poświęcił również technologii, którą traktuje jako “dość dziwne zjawisko”. Choć pozostaje ona w centrum tego społeczeństwa, to jest ukryta i nie analizowana. Wciąż słyszymy, że technologia jest czymś neutralnym, że to tylko narzędzie, które można wykorzystać do różnych celów. Dla Marksa wszystko sprowadzało się do tego, która klasa społeczna kontrolowała środki produkcji. Jednak zdaniem Zerzana to fałszywy punkt widzenia, gdyż technologia nigdy nie była czymś neutralnym. Wystarczy spojrzeć na wytwarzane przedmioty, by dostrzec, że na każdym etapie ludzkości wyrażały one pewne wartości. Narzędzia, do których nie potrzeba podziału pracy, czyli które każdy może wyprodukować, oddają zupełnie inny rodzaj społeczeństwa, w której podział pracy nie jest zapośredniczony. Nowoczesna technologia oznacza zdystansowanie się, chłodne postrzeganie rzeczywistości, oddanie się pod kontrolę ekspertów oraz zapośredniczenie. Trzeba też zwrócić uwagę na to, że ludzie, którzy twierdzą, że technologia jest neutralna, w gruncie rzeczy uważają, że technologia jest czymś pozytywnym. Zdaniem Zerzana mówienie, że jest ona neutralna, uniemożliwia dyskutowanie o niej. Dziś, kiedy mamy do czynienia z ekstremalną technologią, trudno jest dostrzec wartości, które ona wyraża. John Zerzan przywołał przykład pewnego zdjęcia. Ukazywało ono starą kobietę z Japonii w szpitalu, która znajdowała się wewnątrz jakiegoś dziwnego przedmiotu. Wyglądał on, jak trumna z otworem na twarz, jednak okazało się, że była to …pralka. Niewątpliwie jest kwestią pewnego wyboru, że osobę pomagającą przy myciu drugiej zastępuje się maszyną. Innym przykładem wybranym przez Zerzana jest opisana w jednym z pism amerykańskich tzw. “żałoba internetowa”. Nie ma sensu jechać na pogrzeb, by objąć kogoś, kto stracił bliską mu osobę. Wystarczy wysłać przez Internet swoją wiadomość, by wyrazić swój żal. Technologia nie jest więc neutralna. Wciąż słychać takie twierdzenia, że rzekomo miała nam dać nowe możliwości, lecz w istocie przysłużyła się tylko do dehumanizacji ludzi.

Jednak, jak przekonywał Zerzan, oczywiście chodzi nie tylko o technologię. Żyjemy w świecie kapitalistycznym, a im więcej technologii, tym ludzie mają mniej wpływu na swoje życie, a nie więcej, jak się nieraz sądzi. Innym rozpowszechnionym twierdzeniem jest to, że dzięki technologiom połączymy się z innymi ludźmi na wcześniej niemożliwe sposoby. Ale jak zatem wytłumaczyć fakt, iż stopień izolacji jednostek w społeczeństwie wzrasta? Coraz mniej mamy przyjaciół, coraz więcej osób żyje samotnie. Pozornie świat wygląda na bogaty i różnorodny, ale w istocie żyjemy w najbardziej zestandaryzowanym z możliwych. Empirycznie wykazano nieprawdziwość choćby takich twierdzeń, jak tego, że dzięki komputerom nie będziemy potrzebować papieru i ocalimy lasy. Okazało się, że jest dokładnie na odwrót: coraz więcej jest wydruków pochłaniających papier i każdy ma drukarkę. Zerzan zgodził się, że na pewno istnieją stopnie zróżnicowania technologicznego pomiędzy różnymi krajami. Choć nie zna zupełnie Polski, ma wrażenie, że jest mniej stechnicyzowana, niż USA. Nie kwestionuje się też, że technologia postępuje. Musimy pamiętać o tym, że świat rozwiniętych technologii jest wciąż światem przemysłu. Ten świat, który sam w sobie wydaje się dosyć czysty, nie mógłby powstać bez narodzin świata industrialnego. Do tego należy zaliczyć też postępujący, kolosalny proces globalizacji. Przerażające jest np. to, co się tam dzieje w Chinach. Na wielką skalę giną miliony górników, zatruwane są rzeki. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że zatrucie środowiska wiąże się z rozwojem przemysłu. Właśnie wtedy, 200 lat temu, rozpoczęło się globalne ocieplenie klimatu. Inną stroną kryzysu dehumanizacji jest postępujący kryzys środowiska naturalnego. Nie da się nie zauważyć zjawiska zanikania gatunków, zanieczyszczenia wody, gleby, powietrza. Na kuli ziemskiej nie istnieje już ani jeden zbiornik wody wolny od zanieczyszczeń. Od czynników rakotwórczych nie jest wolne mleko żadnej matki. Według Zerzana punktem, od którego się to zaczęło, był moment, kiedy człowiek postanowił zapanować nad ziemią, a nie żyć z nią w zgodzie. To w nieuchronny sposób uruchomiło ciąg logiczny, który doprowadził do chwili obecnej. Ruch, który zachęcał do powstania rolnictwa, doprowadził do klonowania i innych współczesnych zjawisk. Zygmunt Freud zauważył, że wzrost cywilizacji wiąże się ze wzrostem nerwic. Udomowienie uważał on za ranę, która nigdy nie może się zagoić. Udomowienie ludzi jest podobne do udomowienia zwierząt. Według antropologów ludzie bardzo dobrze radzili sobie bez pracy i kultury symbolicznej. Cieszyli się wolnością i swobodą seksualną. Ta zmiana to traumatyczne przeżycie, z którego nie możemy się pozbierać. “To mój ogólny pogląd na podstawowe instytucje społeczne” – powiedział Zerazan. Jak wyznał, zależało mu na refleksji, w jaki sposób wpływa to na nasze wybory, na współczesne zjawiska, jak globalizacja, co szczególnie nabrało na aktualności w kontekście niedawnego Szczytu G8 w Heilgendamm (6-8.06.07). Choć mówienie o globalizacji nie jest proste, trzeba zastanowić się, cóż ona znaczy. Tak naprawdę nie pojawiły się poglądy globalne. Przyjmuje się wyraźne założenia postępu cywilizacji i społeczeństwa masowego. To, co widzimy, to próba usunięcia najbardziej drapieżnych aspektów globalizacji, bez usunięcia jej samej. Kulturę technologiczną trzeba by dostarczyć wszystkim. To, co mamy, nie jest anty-globalistyczne. – “Ludziom zainteresowanym technologią i społeczeństwem przemysłowym jako anarchista chcę zadać pytanie, na które nie otrzymałem zadawalającej odpowiedzi” – powiedział Zerzan na zakończenie swego wywodu: “Kto będzie wykonywał pracę np. w kopalniach, przemyśle? Jest ona okropna, ale niezbędna przy założeniu, że ma trwać społeczeństwo przemysłowe. Jeśli chce się, by ono przetrwało, jak zmusić ludzi, by ją wykonywali? Jeśli się widzi, że takie technologie są wokół nas, nie sposób się nie zaniepokoić i zastanowić nad tymi sprawami. Nie można tego zrobić, nie poddając krytyce społeczeństwa masowego. Jedną z odpowiedzi na zatomizowany świat masowy jest zdehumanizowany świat, w którym żyjemy”.

Podczas dyskusji słuchacze wykładu próbowali odnieść się do kwestii, kto miałby wykonywać pracę masową podtrzymywaną przez system przemysłowy? Gdyby np. społeczeństwo uznało, że potrzebuje kruszców, wydobywałyby je wszyscy, a nie tylko jedna klasa ludzi. Według osób nie będących prymitywistami, a troszczących się o środowisko, nie ma nic, co zmusza ludzi do technologii. Można z niej nie korzystać, wyjść poza ten system. Poza tym zwrócono uwagę na to, że w dyskusji nie pojawił się taki aspekt, jak subwersywne wykorzystanie technologii do walki z technologią. Zerzanowi nie spodobała się jednak ta argumentacja, gdyż nie uległ zmianie stosunek do świata, jeśli się go nadal pojmuje w ramach świata masowej produkcji. Jeśli ten świat realny ma nadal trwać, musi istnieć pewna forma “rządów”, utrzymująca go przy życiu. Obecnie jest wszystko sterowane przez rynek, przez to, co ludzie chcą kupować, co jest zniekształconym obrazem świata. Słuchacze zgodzili się, że drapieżne eksploatacja zasobów ziemi ma oczywiście wpływ na środowisko. Czy nie ma jednak pewnej drogi pośrodku? Czy jest jakiś wybór między postawami: “nie można dotykać ziemi, bo ją wykorzystamy”, a jej technologicznym wyzyskiem? – pytano się. Zwrócono uwagę np. na to, że ludzie chcą produkować ciepło, by ogrzać swe domy, lecz w tym celu można spalać krowie odchody, węgiel, wycinać lasy i palić drzewa. Również wydobycie surowców używanych jako paliwo ma różne konsekwencje dla środowiska, mniej i bardziej szkodliwe. Wiele ludzi opala swe domy paliwem dostarczanym przez korporacje, ale np. skłotersi palą drewnem z powalonych na ziemię drzew. Przywołano również przykład górników z Biedaszybów w płd.-zach. części Polski, którzy sami wydobywają węgiel. “To oczywiście dobre pytanie, zależy od tego, jak się jest pośrodku, ale nie chcę dawać ‚detektywistycznych’ odpowiedzi” – powiedział Zerzan. Jego zdaniem, jeśli chodzi o niszczenie ziemi, lewica u steru rządu zachowywała się jeszcze gorzej, niż kapitaliści. To reżimy socjalistyczne chcą dalszej globalizacji, a nie liberałowie. Wystarczy spojrzeć na to, co stało się w ZSRR, ale i w Ameryce Płd. Trudno byłoby wymienić jedną rzecz, którą przeprowadziła lewica. Nie zatrzymała wojny, nie sprzeciwiła się rozwojowi technologicznemu, a nawet w całości się z nim pogodziła. W zasadzie nie ma ani jednej tendencji wśród lewicy, która byłaby antytechnologiczna. Przeciwstawienie kapitalizmu i lewicy jest więc fałszywe. Wiele ludzi na świecie mówi o swym zainteresowaniu ekologią, ale niewiele podejmuje pewne działania. Zdaniem Johna Zerzana warto byłoby poddać to pod dyskusję w ruchu anarchistycznym.

Podczas rozmowy na temat, czy można się obyć w życiu codziennym bez zdobyczy technologicznych, publiczność zwróciła uwagę na to, że być może należałoby z krajów północy wyjechać na południe i doświadczyć, jak żyje się tam bez urządzeń sanitarnych i innych wygód cywilizacyjnych? Jaki model miałyby przyjąć kraje, które wyzwoliły się z ucisku kolonialnego, ale nie chciały kopiować dzisiejszych państw zachodnich? Czy wreszcie technologia nie może być wykorzystywana w sposób pozytywny, jak np. przez Amnesty International do monitorowania łamania praw człowieka w Darfurze w Sudanie? – Zdaniem Zerzana charakterystyczną odpowiedzią państwa na rozwiązanie problemów to stworzenie jeszcze większej ilości technologii. Jednak, jak powiedział, “technologia to rodzaj raka. Metodą na walkę z nim nie jest jego dalsze rozmnożenie”.

Jednak niektórzy słuchacze woleli porzucić takie “abstrakcyjne” rozważania i zastanowić się, w jaki sposób zachęcić społeczeństwo do działania? Jak w małych, lokalnych społecznościach żyć w opozycji do systemu kapitalistycznego? Jak żyć na marginesach społeczeństwa? Czy w obecnym społeczeństwie można stworzyć alternatywne społeczności niezależne od kapitalizmu? – Zdaniem Zerzana jest to niemożliwe. Tak też uważał Adorno. Gdyby stworzyć alternatywę w ramach systemu, byłaby to najlepsza jego reklama jako systemu, który na wszystko pozwała. Tworzenie w jego ramach alternatywnych gmin, czy komun zawsze kończyło się klęską. Poza tym społeczeństwo kładzie nacisk na ekologię oraz tworzenie odnawialnych źródeł energii, ale to kłamstwo, gdyż w tym systemie nic nie jest odnawialne i utrzymanie np. rolnictwa pochłania źródła energii. Zadaje się też pytanie: jak przestać grać w narzuconą nam grę? – Według Zerzana będzie to możliwe, gdy dostatecznie wielu ludzi zrozumie ten system. Należy dążyć do rozwiązania problemu, a więc technologii. Stanley Diamond wykazał, że w wielu przypadkach ludzie zostali zmuszeni do przyjęcia osiadłego stylu życia. Proces udomowienia wiąże się z przymusem, dominacją i przemocą. Ale z drugiej strony ludzie nie przeczuwali, do czego on doprowadzi. Pewne zmiany, np. podział pracy następowały bardzo powoli. Nie doszłoby do niej, gdyby ludzie nie zgodzili się pójść drogą cywilizacji. W obliczu zagrożenia, zamiast w rozwoju technologii odpowiedzi na swe pytania oraz zaspokojenia potrzeb mogliby szukać np. w rytuałach religijnych. Antropolodzy są zgodni, że społeczności zbieracko – łowieckie dzieliły się zasobami. Choć ludzie miliony lat temu mieli tę samą inteligencję, co my, nie zdecydowali się na to, aby prowadzić wojny i doprowadzić do przeludnienia.

Inną sprawą jest to, że pierwotny człowiek pracował mniej, niż my. To oszustwo technologii. Obiecywano, że ich wyzwoli spod przymusu pracy, a jest wręcz przeciwnie. Jeśli ludzie wybiorą styl życia zapośredniczony przez technologię, nic się dziś nie zmieni. Czy zatem John Zerzan widzi proces, który może nas doprowadzić do totalnej zmiany życia, nie będący koniecznie katastrofą? – Jak wyznał, taki proces i przejście do innego stylu myślenia musi istnieć. Jest wiele obecnie osób, które do tego dążą. – “Ważne jest budowanie prymitywnych umiejętności, umożliwiających nam przetrwanie w ekstremalnej sytuacji – powiedział Zerzan. – Co stanie się z milionami mieszkańców, gdy system się rozpadnie? Czy chcemy, aby 6 mld ludzi zginęło? Podejdźmy do tego poważniej, niż ludzie, którzy chcieliby, aby system trwał w nieskończoność”. Choć przyznał, że bywa niekiedy za swą postawę wyśmiewany, jest optymistą. Jego zdaniem “rzeczywistość, która uderza nas w twarz, wymusza naszą reakcję”. Np. w USA wielu ludzi zaprzecza, iż oficjalna rzeczywistość nie ma miejsca. Wyrzucają ją z pamięci, gdyż nie mogą nic z nią zrobić. Zerzan jest optymistą o tyle, o ile przedstawiając ludziom jakieś rozwiązanie, uda się ich wyrwać z egoizmu i obojętności.

Na zakończenie, jako były działacz lewicowy i organizator związków zawodowych, Zerzan ponownie zdystansował się od lewicy i jej schematu działania. Słuchacze zwrócili uwagę na to, że w Polsce anarchiści tradycyjnie byli przeciwko lewicy i prawicy. Dopiero w ostatnich czasach zaczęli dążyć ku lewicy. Publiczność interesowało zatem, co Zerzan o niej sądzi, dlaczego ją krytykuje? – Jego zdaniem lewica jest powiązana ze swej istoty z produkcją. “Ludzie będą mieli lepiej, gdy się więcej będzie produkować i będzie do tego dostęp” – tak każdy marksista zdefiniuje zjawisko postępu. Czy jednak wedle Zerzana w krytyce lewicy ważniejsze jest to, że angażuje się w produkcję, czy to, że jest uwikłana w autorytarne struktury władzy? – pytała się publiczność. – Jak przyznał, obie strony są ważne, ale istotniejsze – wsparcie przez lewicę technologii. “Dla mnie, jako wieloletniego anarchisty nie da się pogodzić odrzucenia państwa z przyjęciem dóbr stechnologizowanego społeczeństwa. Kładę tak wielki nacisk na technologię, gdyż tak niewiele się o tym mówi. Nie porusza się problemu realnego wpływu industrializmu na nasze życie. Trzeba się zastanowić nad sposobem funkcjonowania tak licznego społeczeństwa i przejścia do złożonych społeczności, na czym winno zależeć anarchistom” – skonkludował John Zerzan.

Wywiad z Johnem Zerzanem. Pytania zadali Agnieszka Maria Wasieczko oraz Janusz “Krawat” Krawczyk:

W Polsce anarchoprymitywizm, jak i radykalna odmiana zielonego anarchizmu, są ruchami i ideami praktycznie nie znanymi i nie mają żadnego poparcia w ruchu anarchistycznym, czy ekologicznym. Czy mógłby Pan w kilku zdaniach opisać, czym charakteryzują się te idee oraz jakie, realne przełożenie na życie maja one np. w warunkach życia w Ameryce?

Dla mnie anarchoprymitywizm to przede wszystkim zrozumienie, jak poważny, jak totalny jest naprawdę kryzys pogłębiający się – w każdej sferze życia. Mianowicie, skłania on do refleksji, że klasyczny anarchizm wydaje się nie być tym w ogóle zainteresowany. Technologia jako rozwiązanie, masowe społeczeństwo, industrializacja, a nawet cywilizacja – to problemy, a nie rozwiązania. Chcemy, aby przestały one istnieć, natomiast lewica jedynie je kwestionuje, rzadko potem – ich nadmiar, a nie ich zasadniczą naturę. Nie będzie przyszłości dla życia i zdrowia, jeżeli nie będzie to przyszłość pierwotna. To jeden ze sposobów, aby to wszystko streścić. Te idee nie są szeroko rozpowszechnione, ale zdają się one rozprzestrzeniać w wielu miejscach na świecie. Ponieważ dzieje się coraz gorzej, wydaje się to coraz bardziej oczywiste, że coraz więcej spraw należy zakwestionować. Inaczej, nie wiemy wcale, dlaczego jest tak źle – w sensie kryzysu środowiska naturalnego oraz kryzysu rosnącej dehumanizacji. Nie wiemy również, jak głęboko musimy zmienić rzeczy, aby odpowiedzieć sobie, w jakim kierunku podąży prawdziwa przyszłość.

Czy nieobecność radykalnego odłamu zielonego anarchizmu w Polsce, jak i ogólnie na terenach Europy może świadczyć o tym, iż obszar ten jest już tak zaawansowany technologicznie, iż większość jego mieszkańców, w tym nawet anarchiści, nie wyobrażają sobie życia bez technologicznych udogodnień?

Ciężko jest wyobrazić sobie życie poza technokulturą, ale jeszcze bardziej pusta i niszcząca staje się łatwość przyłączania się do głębokiej krytyki lub wizja, iż stanowi ono wyzwanie. Jak daleko można tolerować jeszcze zapośredniczone, sztuczne, uwolnione od cielesności życie? Zobaczymy.

W swojej książce “Future Primitive and Other Essays” (1994) napisał Pan, że “życie przed osiedleniem/rolnictwem było w istocie życiem pełnym wolnego czasu, bliskości z naturą, zmysłowej mądrości, seksualnej równości i zdrowia”. Marshall Sahlins ”świat pierwotny” nazwał “pierwotnym społeczeństwem dobrobytu”, gdyż rzekomo jego potrzeby były niewielkie i łatwo je było zaspokoić. “Oficjalnemu” poglądowi, który opisuje życie pierwotne jako “straszne, brutalne i nomadyczne; krwawą walkę o byt” sprzeciwia się Georg Bradford. Według niego mieszkańcy “pierwotnego świata” żyli w harmonii ze światem natury i cieszyli się wszystkimi korzyściami dobrobytu, łącznie z czasem wolnym. Zdaniem Bradforda społeczeństwo pierwotne było “wolne od pracy”, gdyż zbieractwo wymagało mniej wysiłku, niż dzisiejszy 8-godzinny dzień pracy. Co prawda przyznaje on, że społeczeństwo pierwotne mogło czasem doświadczać głodu, lecz było on “symboliczny”. Czasem “wybierały one głód, żeby wzmocnić związki między sobą, żeby doświadczyć wizji lub zabawy”. (“Civilisation in Bulk”, w: “The Fifth Estate”, wiosna 1991, s. 10) Czy to nie utopia? Czy bliska anarchoprymitywistom wizja społeczeństwa prymitywnego jako społeczeństwa wspólnotowego, anarchicznego, wolnego od pracy, tańczącego, śpiewającego, ucztującego i marzącego nie jest przypadkiem wyidealizowana i nieprawdziwa? W istocie było ono raczej surowe, krótkie i bardzo wymagające w sensie materialnym. Jak trafnie zauważyli Robert J. Blumenschine i John A. Cavallo, ludzie pierwotni “byli raczej zbieraczami odpadków, niż zbieraczami – łowcami i prawdopodobnie padali oni ofiarą lampartów i hien”.

Uromantycznianie lub idealizowanie życia sprzed nastania cywilizacji nie jest dobre. Ale generalnie było to życie o niedużej ilości pracy oraz zasłużonej, nie zorganizowanej przemocy. Jednak wiele osób nadal podpisuje się pod tymi przesadzonymi koncepcjami tej egzystencji, [postrzeganej] jako ciężkiej i niewesołej. Z reguły takiej wersji nie podtrzymuje literatura antropologiczna i archeologiczna.

Bob Black w tekście “Anarchy 101” pisze, iż “studiowanie tych społeczeństw (prymitywnych) otwiera nowe horyzonty i pokazuje, jak mogą funkcjonować społeczeństwa oparte na całkowitej dobrowolności, indywidualistyczne, a jednak wysoko ceniące współpracę”. Jego podejście wydaje się być sensownym odczytywaniem anarchoprymitywizmu. Na ile więc idee anarchoprymitywizmu i – co za tym idzie – koncepcja powrotu do społeczności zbieracko-łowieckich można traktować dosłownie, a na ile mogą być to tylko przykłady, z których warto wyciągać wnioski przy tworzeniu społeczeństwa anarchistycznego, bez przysłowiowego “powrotu do epoki kamienia łupanego”?

Niektórzy nazywali społeczeństwo łowiecko – zbierackie, czy też poszukujące lub stowarzyszone “pierwotną anarchią”. Niezapośredniczone, bezpośrednie życie “face-to-face”, życie bez szefów, kapłanów i królów. Na świecie, w którym wspólnota jest cała, ale zniszczona, taki byt społeczny miałby, jak sądzę, oczywistą siłę przyciągania. Natomiast, jak blisko moglibyśmy pragnąć z nim współzawodniczyć? – Nie wiem. W którym miejscu alienacja i opresja przedostają się do tego wyobrażenia? – Pytanie to może rzucić światło właśnie na to, jakiego rodzaju świata chcemy?

Pomówmy o niehierarchicznym i egalitarnym charakterze społeczeństw prymitywnych, które tak sławią anarchoprymitywiści. Na ile jednak prehistoryczni zbieracze – łowcy żyli w nie-hierarchicznych społecznościach? Choć większość kultur paleolitycznych była prawdopodobnie względnie egalitarna, wydaje się, że hierarchia istniała już w późnym paleolicie. Objęła różne typy, stopnie i rozmiary dominacji, czego nie da się pogodzić z zachwytem paleolitycznym egalitaryzmem. Egalitarni nie byli również np. Indianie Yuqu z Amazonii, w latach 60. wysławiani jako plemię “nietkniętych zbieraczy”. Mieli instytucję dziedziczonego niewolnictwa. Dzielili społeczeństwo na uprzywilejowaną elitę oraz pogardzaną warstwę ciężko pracujących niewolników. Co Pan na to?

Myślę, że kluczową instytucją jest udomowienie. Istniało ono już w niektórych społecznościach pierwotnych. W zasadzie pojawia się, gdy ujawnia się hierarchia, nie wspominając już o okaleczeniu genitaliów, polowaniu na głowy i ofiarach z ludzi. Również zorganizowana przemoc. Udomowienie jest kluczowym, warunkiem wstępnym, wymaganym do narodzin cywilizacji. Wydaje się, że w licznych przypadkach, natychmiast otwiera drzwi do wielu negatywnych spraw. Trudno jest znaleźć społeczeństwo, w którym ujawniające się, jego negatywne strony w końcu nie wprowadziły w czyn udomowienia.

Nie może Pan chyba zaprzeczyć, iż jednym z największych wynalazków ludzkości jest język pisany, który umożliwił zapis skumulowanej mądrości pokoleń oraz zachowanie pamięci historycznej. Jednak ten środek komunikowania, który pojawił się dopiero w czasach historycznych, nie był dostępny dla każdego. Był narzędziem służącym elicie “wieszczów”, szamanów, jak powiedział Bradford – “proto-poetów”, którzy swojej wiedzy używali “do ochrony własnych interesów społecznych”. Czy niedostępność dla każdego języka pisanego nie podważa przypadkiem mitu egalitarności społeczeństw pierwotnych? Przecież piktogramy, rysunki i przekazy ustne, na których ludy “pierwotne” opierały swoją mądrość, mają swe ograniczenia, np. łatwo je zniekształcić, a w ten sposób – cały przekaz.

Język pisany pojawił się również po to, aby ułatwić pobieranie podatków, zapis transakcji przy interesach itd. Największy egzamin stanowi język sam w sobie, czyli mowa. Nikt nie wie, kiedy się to w ogóle zaczęło. Rozważałem jego korzenie w rodzącej się alienacji oraz to, że nie jest on jedyną, ani nie najlepszą formą komunikacji. Ale to tylko spekulacja.

Wedle źródeł nt. długości życia ludzi, choćby pracy Roberta J. Blumenschine i Johna A. Cavallo pt. “Scavening and Human Evolution” (w: “Scientific American”, październik 1992, s. 90-96) ok. 50% społeczności zbieracko – łowieckich umierało przed ukończeniem 20 roku życia, a zaledwie garstka żyła dłużej, niż 50 lat. Zbieracze, chętni do współpracy i spokojni wobec swoich własnych plemion, grup i klanów, byli często wojowniczy wobec obcych. Niekiedy w swych działaniach uciekali się do ludobójstwa, mającego na celu wywłaszczenie ich z zajmowanej ziemi. Ingerowali oni w środowisko naturalne. Dlaczego ten model społeczny miałby być dla nas atrakcyjny i dlaczego mieliby się na nim wzorować anarchiści, dążący do budowy społeczeństwa wolnościowego, opartego na sieci lub federacji współpracujących ze sobą, wolnych grup i jednostek?

Długość życia zaczęła się znacząco zwiększać w Górnym Paleolicie, to znaczy przed udomowieniem lub cywilizacją. Niektórzy przesadzają z krótkotrwałością życia oraz z tym, że się w jakiś sposób poprawiła. Ale to całkiem prawda, że żyjemy dłużej. Niestety, jakość naszego życia oczywiście budzi pytanie: Czy siedzenie przed ekranem telewizora lub bycie sztucznie podtrzymywanym przy życiu dzięki pielęgnacji w domu to naprawdę życie? … to doprawdy poniżająca, poddana degradacji rzeczywistość w porównaniu z życiem w powiązaniu z ziemią i innymi ludźmi.

Czy świat idealizowany przez prymitywistów uniemożliwiłby indywidualizm, tak sławiony przez anarchoindywidualistów – następców Maxa Stitnera? Wydawać się może, że siła zwyczaju i solidarności grupowej narzucona przez warunki “pierwotnym” społecznościom, pozwala na niewielką swobodę w indywidualistycznym zachowaniu oraz ekspresji “ego”, tak wychwalanej przez Stirnerowskich anarchistów?

Prymitywne” społeczności wcale niekoniecznie tłumiły indywidualność. Kolejna fałszywa klisza. Proszę zobaczyć np. w pracy “Primitive Man as Philosopher” Paula Radina. Czy Pani myśli, że teraz jest MNIEJ konformizmu i masowego myślenia, niż wtedy? Skłaniam się ku temu, by w to wątpić.

Nie ma Pan obaw, iż jeśli nawet powstało by coś na kształt społeczeństwa prymitywistycznego, to poprzez samoczynny rozwój plemienności doszłoby z czasem do powstania czegoś na kształt nacjonalizmu? Na ile istnieje takie zagrożenie?

Nacjonalizm nie może istnieć bez narodów, ale myślę, że rozumiem Pański punkt widzenia. Jest ogromnie wiele rzeczy, które należy zwalczać, jak seksizm, czy rasizm. Jednak jakie są instytucje, które wydają się im przeciwstawić? Przy ich nieobecności może być w końcu mniej takich spraw.

Pytam o ten powrót do nacjonalizmu choćby dlatego, iż na skrajach idei zielonego anarchizmu można zauważyć zainteresowanie tzw. “narodowym anarchizmem” (na łamach “Green Anarchy” publikowany był tekst nt. NA), który powierzchownie odrzuca idee państwa narodowego na rzecz wspólnotowości, opartej choćby na rasie.

Wszyscy zieloni anarchiści, których znam, gwałtownie odrzucają “narodowy anarchizm” i wszystkie formy rasizmu. Nikt nie może nazywać się anarchistą/anarchistką, kto chciałby tolerować to gówno.

Przy okazji chciałbym zapytać o Pański tekst “Radykalizm wewnętrzny Ku Klux Klanu w latach 20.”. Czy po jego publikacji nastąpiły jakieś ataki na pańska osobę za próbę wybielania KKK? W Polsce powszechne jest atakowanie kogoś za poruszanie kontrowersyjnej tematyki, nawet w dobrej wierze.

Tak, byłem atakowany za swój kawałek o KKK w latach 20. XX wieku. Sądzę, że ci, którzy to robili, liczyli na to, że obecnie przeczyta go zaledwie parę osób. Mówi się często, jak wstrętny, myślę, jest KKK. Próbowałem jedynie pokazać, że w okresie reakcji, tacy, “niektórzy radykałowie i czarni z lat 20. usiłowali użyć go jako narzędzia walki”, co nie miało nic wspólnego z oficjalną ideologią KKK. Oczywiście nie był to artykuł popierający KKK.

Spotkałem się z opinią, iż nowoczesna technologia została stworzona po to by poszerzać strefę wpływów międzynarodowych rynków, a nie po to by pomóc zwykłym ludziom, z drugiej jednak strony nawet anarchoprymitywiści korzystają z nowoczesnej technologii (Pan lata samolotem, w internecie są witryny poświęcone prymitywizmowi, na komputerach składane ich pisma). Czy można pogodzić głoszenie idei antytechnologicznych i prymitywistycznych z jednoczesnym wykorzystywaniem nowoczesnej technologii?

Wykorzystujemy nowoczesne technologie, ponieważ musimy. Niestety, uniknięcie ich jest dziś niemal niemożliwe. Nawiązując do tego, co już powiedziałem, odkryłem, że prawdopodobnie nikt nie odpowiada już na list. Trzeba napisać e-mail. Oburza mnie to, ale znam rzeczywistość. Nie znajduję przyjemności w lataniu samolotami trującymi [środowisko naturalne], ale byłoby coś krępującego w tym, gdybym nie latał po to, aby porozmawiać z ludźmi i prowadzić z nimi dialog.

Kolektyw wydający “The Fifth Estate”, świadomy tego, że nie poradzi sobie bez komputera, był “zmuszony” kupić jeden. Wydał jednak oświadczenie: “Nienawidzimy tego!” (por. E. B. Maple, “”The Fifth Estate’ Enters the 20th Century. We get a Computer and Hate It”, w: “The Fifth Estate” vol. 28. nr 2, lato 1993, s. 6-7). Czy demaskowanie i wydawanie antytechnologicznej literatury, a jednocześnie używanie do tego zaawansowanych technologii nie jest obłudne, fałszywe i dwulicowe?

Być może hipokryzją jest wykorzystywanie technologii, gdy jednocześnie się je demaskuje. Ale nie stworzyliśmy tej sytuacji i nie akceptujemy bycia ciężko upośledzonym przez ich nie stosowanie. Myślę o tym jako o sprzeczności, a nie hipokryzji.

W jaki sposób rozwój zaawansowanych technologii i społeczeństwa masowego może przyczynić się do opresji kobiet i utrwalenia systemu patriarchalnego?

Jak powiedziałem, technosfera jest oparta na wartościach silnie związanych z męską dominacją: zdystansowaniu, wyparciu się intuicji, zmysłów, ludzkich emocji, oziębłości. Dalszy rozwój świata wysokich technologii przynosi jedynie więcej tego rodzaju oziębienia we wzajemnych relacjach, które kobiety zdają się postrzegać jako niezdrowe i często się temu opierają. Osobiście cieszę się, że dziewczęta i kobiety wydają się nim względnie mało interesować.

Elisee Recluse powiedział kiedyś iż „istnieje tajemna harmonia między ziemią a ludźmi, których ona żywi, a gdy niebaczne społeczeństwa pozwolą sobie na naruszenie tej harmonii, to zawsze w końcu tego żałują”. Można by przyjąć, iż Recluse uważał, iż Ziemia jest w stanie się w jakiś sposób zemścić na ludzkości za wyrządzane jej krzywdy. Czy według Pana jest możliwa taka zemsta na cywilizacji i ludzkości?

Myślę, że jest całkowicie możliwe odrzucenie cywilizacji i demontaż świata przemysłowego. Spójrzmy, cóż on przynosi. Każdego dnia stają się coraz bardziej widoczne opłaty, koszta. Kto tak naprawdę tego chce? Ale najpierw musimy być w stanie rozpocząć publiczny, szeroki dialog społeczny na temat fundamentalnych wartości. Któremu poza tym, oczywiście sprzeciwia się lewica.

Hakim Bey widzi w religii pewna rewolucyjną siłę. Podaje on przykłady, choćby szamanizmu, poganizmu czy islamu sufi jako tych, które posiadają rewolucyjny potencjał. Czy anarchoprymitywizm jest więc ideą ateistyczną, czy też posiada pewną sferę duchowości, pierwotnej religii?

Widzę to w tak, że anarchoprymitywizm nie jest w żaden sposób religijny. Ale mówiąc o bardzo podstawowych sprawach, tj.: całość-pełnia, zespolenie się z ziemią, kwestionowanie kultury symbolicznej jako jedynego, bądź najwyższego stanu, niektórzy wyraźnie postrzegają je jako duchowe. W tym może sensie spirytualizm jest kluczowym elementem, nieobecnym w sferze polityki, na który powinniśmy się otworzyć.

Media określiły Pana mianem twórcy taktyki Black Bloc’u. Jest Pan też współpracownikiem pisma “Green Anarchy”, które odwołuje się do anarchizmu insurekcyjnego. Jak z perspektywy czasu patrzy Pan na Black Bloc i jakie według Pana insurekcjonizm ma perspektywy na przyszłość, mając na uwadze coraz większa represyjność państwa?

Nie wiem, czy taktyki Black Block’u (uliczne konfrontacje) są zdolne dać masową gotowość do stłumienia sił państwa. Wbrew temu, co powiedziały media, oczywiście nie wymyśliłem taktyk Czarnego Bloku.

Stwierdzenie Boba Blacka “im mniej ufasz innym, tym więcej masz powodów by stać się anarchistą” jest sprzeczne z podstawami tzw. społecznego anarchizmu. W Polsce dopiero od niedawna zarysowuje się konflikt pomiędzy anarchizmem społecznym, a “life-style” anarchizmem. Duża cześć polskich anarchistów uważa anarchizm za radykalny odłam lewicy wychodzący z antyautorytarnego socjalizmu. Jak zapatruje się Pan na ten problem i co miałby do powiedzenia owym anarchistom wierzącym w nieuchronność walki klasowej?

Lewicowi anarchiści są częścią zanikającego, zamierającego podejścia do sprawy. Historycznie, był to kolosalny błąd – częściowo dlatego, że Maszynę potraktowano tak, jak to robili Marksiści (z paroma wyjątkami). To zła orientacja, to odmowa dotarcia do źródeł, dlaczego wszędzie na scenie sprawy mają się coraz gorzej. Np., gdzie wśród “antyglobalistów” są ci, którzy naprawdę nie chcą globalnego, uprzemysłowionego świata? Odrzucają go tylko anarchoprymitywiści. Inni pragną go reformować, poddać nowemu zarządzaniu.

Czy zafascynowanie prymitywizmem, któremu ulegają anarchiści “stylu życia” (life style), szczególnie – anty-cywilizacyjni i prymitywistyczni, nie jest przypadkiem regresem i nie oznacza wycofania w prywatność oraz rezygnacji z emancypacyjnych dążeń cywilizacji ludzkiej? Człowiek zawsze dążył do zmieniania otaczającego go świata po to, aby uczynić go bardziej sprzyjającym zarówno rozwoju jednostkowego, jak i gatunkowego? Zdolność zmiany świata to przecież naturalny produkt ewolucji biologicznej człowieka, a nie po prostu inwazji technologii i cywilizacji. Czy prymitywistyczny anarchizm “stylu życia”, który w krytyczny sposób podchodzi do miasta, nie rezygnuje przypadkiem z radykalnych programów społecznych oraz oddziaływania na sferę publiczną, co, jak sądzę, powinno być jednym z celów anarchizmu?

To wcale nie regres. Próbujemy iść naprzód i przyjąć tą całość nie akceptując jej lewicowej wersji. Karykatura “stylu życia” (lifestyle) Bookchina była jedynie sposobem obrony zmęczonego, socjalistycznego programu, który został tak bezwzględnie zdyskredytowany. W żaden sposób nie jesteśmy “sceniczną dekoracją”. Walczymy o to, by wszystko zmienić.

Hakim Bey w swej książce “Millennium” łudził się nadzieją, iż Europa Środkowo-Wschodnia będzie w stanie stworzyć bardziej wolnościowe społeczeństwo po upadku systemu komunistycznego. Jak widać, niewiele z tego wyszło. Pan po raz drugi odwiedza kraje Europy Śr.-Wsch. Chciałem zapytać się, jakie Pan odnosi wrażenie podróżując po nich i czy zauważa jakiś wolnościowy potencjał na tych terenach, w porównaniu np. z USA czy Europą Zachodnią?

Żałuję, że nie mogłem zostać dłużej w Europie Wschodniej. To właśnie dlatego nie jestem w takiej sytuacji, aby mieć informacje i własne zdanie. Ale na podstawie swego, ograniczonego doświadczenia – zobaczyłem zainteresowanie (np. bardzo żywa, wytężona i dobrze przyjęta sesja w Budapeszcie) i pragnienie zaangażowania się w nasze idee.

Czy miałby Pan jakieś rady na przyszłość dla polskich anarchistów?

Moją radą, całkiem szczerze, jest to, aby kroczyć naprzód i konfrontować się z rzeczywistością roku 2007. Znajdujemy się w strasznych czasach, a stare [sposoby] podejścia do nich zawiodły. Teraz pojawiły się nowe pytania i powinniśmy pracować razem, by znaleźć na nie nowe odpowiedzi. Ostatecznie to XXI, a nie XIX wiek.

Dziękuję za rozmowę.

Wywiad przeprowadzony e-mailowo w jęz. ang., autoryzowany. Wykorzystano w nim cytaty z broszury Murraya Bookchina pt. “Anarchizm społeczny, czy anarchizm stylu życia” (wyd. Oficyna Bractwa Trojka, Poznań 2007). Tłumaczenie wywiadu, a także opracowanie wykładu i dyskusji z Johnem Zerzanem – Agnieszka Maria Wasieczko.

NOTA BIOGRAFICZNA:

John Zerzan – urodził się w 1943 r. i ukończył studia doktoranckie historii w Kalifornii. Swoją polityczną karierę zaczął w końcu lat 60. na kalifornijskiej scenie psychodelicznej oraz ruchu hippisowskim. Potem stał się działaczem lewicowym, organizatorem związków zawodowych, a wybrany w 1969 r. na przewodniczącego jednego z nich został nawet “związkowym biurokratą”. Krytykowany za to, zradykalizował się. W połowie lat 70. John Zerzan zaczął pisać do anarchistycznych gazet. Stał się jednym z najbardziej kontrowersyjnych postaci w ruchu anarchistycznym, gdyż nie tylko krytykował społeczeństwo industrialne i technologię, ale całą cywilizację. Jego główne książki to: Elements of Refusal, Future Primitive, Against Civilization: A Reader, Running on Emptiness. Obecnie jest jednym z redaktorów Green Anarchy i ma audycję w radio pt. Anarchy Radio. Mieszka w Oregonie.

MINOLTA DIGITAL CAMERA

MINOLTA DIGITAL CAMERA

Dodaj komentarz